Styl życia [Forbes 1/10, str. 124]
Ciche kolekcje.
Krzysztof Musiał, właściciel jednej z największych prywatnych kolekcji w Polsce, czekał aż pięć lat na kupno wymarzonej pracy Leona Tarasewicza. Obrazy z pracy dyplomowej malarza, zaprezentowane w 1984 r. w warszawskiej galerii Foksal, rozeszły się na pniu. Jedną z nich Musiał przypadkiem odnalazł pięć lat temu za granicą, ale ówczesny właściciel nie chciał rozstawać się z eksponatem wycenianym przez rynek na około 200 tys. złotych. Za żadną cenę. Dopiero niedawno, gdy potrzebował pieniędzy, skontaktował się z kolekcjonerem, a ten natychmiast skorzystał z okazji.
– Ostatnio rzadko kupuję na aukcjach. Wyszukuję raczej konkretne pojedyncze prace pasujące do moich zbiorów. Staram się dotrzeć do właścicieli, marszandów lub galerii w różnych częściach świata. To trochę przypomina pracę detektywistyczną – tłumaczy Musiał, założyciel spółki informatycznej ABC Data, właściciel warszawskiej galerii aTAK oraz ponad 800 obrazów, rzeźb i rysunków polskich artystów. Jest jednym z niewielu w Polsce kolekcjonerów sztuki, którzy upublicznili swoje zbiory. Większość, z obawy przed kradzieżą, wciąż woli kupować po cichu.
– O tym, że Ryszard Krauze kolekcjonował sztukę, dowiedziałem się dopiero wtedy, kiedy wystawił zbiory na sprzedaż – mówi Andrzej Starmach, właściciel krakowskiej galerii i marszand. W październiku 2008 r. biznesmen umieścił na aukcji ponad 80 obrazów, m.in. „Portret Zdzisława i Bolesława Włodków jako dzieci” pędzla Jana Matejki, grafikę Brunona Schulza, pastel Witkacego i osiem obrazów Jerzego Nowosielskiego. Fakt, że Starmach, przyjaciel Nowosielskiego i największy promotor sztuki artysty, tak późno dowiedział się o zbiorach Krauzego, najlepiej świadczy o tym, jak hermetyczny i skrzętnie chroniony jest polski światek kolekcjonerski. Do tej pory swoje zbiory zaprezentowali m.in.: były tenisista Wojciech Fibak, Krzysztof Musiał, Grażyna Kulczyk, łódzcy biznesmeni Dariusz i Krzysztof Bieńkowscy oraz Hanna i Jarosław Przyborowscy, założyciele Fundacji Signum.
Ostatnio na kolekcjonerski coming out zdecydował się także Starmach. Z okazji dwudziestolecia działania swojej galerii do 20 grudnia w Muzeum Narodowym w Krakowie zaprezentuje ponad 360 prac przedstawicieli polskiej sztuki współczesnej, m.in. Katarzyny Kobro, Mirosława Bałki, Tadeusza Kantora i Romana Opałki. Wielu artystów było bliskimi znajomymi marszanda, więc z łatwością zdobywał ich prace z wczesnego okresu twórczości.
– Obrazy zacząłem kupować w 1976 roku. Wróciłem wtedy z saksów w Szwecji. Pracowałem tam jako kucharz i zarobiłem pierwsze w życiu konkretne pieniądze, a że nigdy nie interesowały mnie samochody, więc kupowałem sztukę – wspomina Andrzej Starmach.
Podobnie zaczynali inni – w dużym stopniu pierwsze wybory były przypadkowe. Starmach to jedyny wśród polskich kolekcjonerów historyk sztuki. Inni, najczęściej byli lub wciąż aktywni biznesmeni, aby ustalić profil kolekcji i dokonywać trafnych zakupów, szukają porady specjalisty. Krzysztof Musiał pyta o zdanie zaprzyjaźnionego historyka sztuki Jerzego Wojciechowskiego, a Piotr Voelkel, właściciel firmy Vox, Roberta Fizka lub Ryszarda Stanisławskiego, byłego dyrektora Muzeum Sztuki w Łodzi. Voelkel to jeden z trzech znanych poznańskich kolekcjonerów.
W tym samym mieście jego pasję dzieli Grażyna Kulczyk, właścicielka imponującej kolekcji sztuki nowoczesnej, oraz Jarosław Przyborowski, właściciel firmy Lama Gold, który niedawno prezentował część swoich zbiorów w Wenecji. Rozrastające się zbiory skłoniły troje poznańskich kolekcjonerów do utworzenia fundacji zarządzających dziełami sztuki oraz promujących i wspierających finansowo działania zaprzyjaźnionych czy podziwianych artystów. Vox-Artis Voelkela pomógł Magdalenie Abakanowicz zrealizować projekt „Nierozpoznani”
– na terenie poznańskiej Cytadeli artystka ustawiła 112 ogromnych bezgłowych postaci.
Fundacja Art Stations Grażyny Kulczyk zorganizowała wystawy m.in. Doroty Nieznalskiej i plakacisty Waldemara Świerzego. Na zamówienie Fundacji Signum Przyborowskich powstała „Projekcja Poznańska” Krzysztofa Wodiczki.
Przykłady większości polskich kolekcjonerów świadczą o tym, że droga od zbierania do promowania i finansowego wspierania sztuki jest procesem naturalnym. Często przychodzi znacznie wcześniej niż chęć pochwalenia się własnymi zbiorami. Tak było w przypadku Przyborowskich – choć Fundacja Signum działa już od ośmiu lat, dopiero w 2009 r. biznesmen i jego żona pokazali światu część kolekcji.
Od maja do listopada w wydzierżawionym na 20 lat gotyckim Palazzo Donna; w Wenecji zaprezentowali prace m.in. Brunona Schulza, Pawła Althamera i Katarzyny Ko-yry. Fakt, że tylko w 2009 roku zorganizowano wystawy dwóch znaczących polskich kolekcji prywatnych – Starmacha i Przyborowskich – być może świadczy o tym, że opór przed ich upublicznianiem stopniowo maleje.
Młodsi kolekcjonerzy sztuki wydają się o wiele bardziej otwarci. Piotr Bazylko i Krzysztof Masiewicz, autorzy „Prze-wodnika kolekcjonera sztuki najnowszej” i właściciele pokaźnych zbiorów prac twórców związanych z galerią Raster, chętnie mówią o trzymanych za domową szafą starszych zakupach. Na internetowym blogu radzą, co, kiedy i jak kupować oraz którym zjawiskom w świecie sztuki warto przyjrzeć się bliżej. Choć kolekcjonowanie sztuki z definicji jest hobby elitarnym, wąska elita polskich wielbicieli sztuki na pewno będzie się coraz szybciej poszerzała.